Ohayo~ Zakładam następnego bloga, który nie ma nic wspólnego z yaoi. Myślałam o nim od dłuższego czasu, aż w końcu dzisiaj coś mnie podkusiło po przemyśleniu wszystkich za i przeciw.
Nigdy nie lubiłam pisać pierwszych notek, lol.
Mam zamiar wstawiać tu swoje przemyślenia, opisywać dni etc. Kolejny - prawdopodobnie milionowy - blog o takiej samej tematyce. Nie obiecuję nic - czasami coś wstawię, a czasami nic się nie pojawi. Podejrzewam, że jak będę miała humor to coś się tu znajdzie.
Tyle słowami wstępu.
To całkiem zabawne, gdy przestaje zależeć Ci na ludziach za które dałabyś się kiedyś co najmniej zabić.
Ostatnio humor zmienia mi się o 180 stopni. Jestem jakaś rozbita i sama nie wiem dlaczego.
Nie jest przyjemnie, gdy dostajesz kopa w tyłek od ludzi, którzy byli kiedyś dla ciebie codziennie. Teraz ich nie ma.
Wszyscy kiedyś o sobie zapominamy.
Nie jest fajnie zostać nagle sama i nie wiedzieć co ze sobą zrobić.
Ludzie to dziwne stworzenia w swej prostocie. Myślisz, że o niektórych wiesz wszystko, a później nadchodzi rozczarowanie, bo przecież nie spodziewasz się tego po niej ani po nim.
Znowu zostałam sama.
Mimo tego, że myślę "wiem o sobie wszystko", czasami zaskakuję sama siebie. Pozytywnie, albo negatywnie. Ostatnio zauważyłam, że przestałam się tak bardzo wszystkimi przejmować.
Zawsze było tak, że ludzie przychodzili spytać się o radę, albo wypłakać na moim ramieniu. Nigdy nikogo nie odtrąciłam. Byłam dla wszystkich, a jednak mnie nie było. Każdy zauważał mnie, gdy czegoś ode mnie chciał, albo miał z tego jakiekolwiek inne korzyści. Teraz się zmieniłam. Nie daję już sobą pomiatać. Mam swoje zdanie. Kiedyś nie miałam. Byłam szarą myszką, która marzyła o tym, żeby nikt jej nie zauważył i najlepiej wszyscy dali jej spokój. Outsiderka, która chciała wrócić jak najszybciej do domu i zaszyć się pod kołdrą z książką.
Jednak wtedy zjawiła się Ona.
Zmieniła mnie jak jeszcze nigdy nikt. Jestem bardziej otwarta, owszem nadal się wstydzę podchodzić pierwsza do ludzi i nawiązywać nowe kontakty, jednak, gdy oni podchodzą do mnie i mamy o czym porozmawiać to cała nieśmiałość, gdzieś ulatuje.
Jednak dostałam w "prezencie" od niej kilka innych, złych cech.
Czasami chciałabym żeby jej nie było.
W sumie to dosyć zabawne, bo nie ma jej już. Nadal mieszka niedaleko mnie, ale nie ma jej już dla mnie.
Teraz liczą się inni. Zapewne bardziej rozrywkowi. Bo jednak nigdy nikt nie zmieni się do końca.
Wmawiam sobie, że nie ma to dla mnie znaczenia.
Jednak ma. Czasami udaję mi się w to uwierzyć, ale następnego dnia to wszystko, gdzieś znika...
Tęsknię.
Chociaż wiem, że nie ma sensu, bo przecież zgodnie stwierdziłyśmy, że tego co jest między nami nie da się już nazwać "przyjaźnią".
Chciałabym żeby było jak dawniej. Pewnie obydwie bardziej byśmy się starały wiedząc jak się to skończy.
Utknęłyśmy w martwym punkcie.
Żadna nie wie co z tym zrobić. Po prostu nagle z dnia na dzień przestałyśmy się do siebie odzywać. Na początku nie mogłam się przezwyczaić, ale nie pisałam pierwsza. Z całej mojej "wcześniejszej" osoby najsilniej przetrwało przekonanie - nie narzucać się.
Znalazła sobie chłopaka, co śmieszniejsze nasz przyjaciel.
Nie jestem pewna czy ludzi, którzy przestali być przyjaciółmi można kiedykolwiek było tak nazwać.
Nie chciałam przeszkadzać, bo zaczynali dopiero budować swój związek od podstaw. Później było z górki. Albo ja nie miałam czasu, albo ona.
Właśnie tak skończyła się nasza "przyjaźń".
Dobra, koniec biadolenia. Nie czytam nawet tego wyżej, bo wszystko usunę, a lubię swoje przemyślenia pod wpływem chwili.
W internecie każdy może być kimś inny i sobą. Ja nie mam zamiaru udawać, bo robiłam już to przez całe życie. U mnie zawsze było "super świetnie i w ogóle ekstra". Nawet nie wiedziałam, że tkwi we mnie aż tyle ironii.
Byłam w szpitalu od wtorku do piątku - jeśli czytacie mojego drugiego bloga to zapewne wiecie.
Okazało się, że jakby jeszcze trochę wszystko bagatelizować tak jak ja robiłam to do tej pory, całkiem możliwe, że dorobiłabym się białaczki typu B. Do tej pory jak o tym myślę to mam gęsią skórkę i się wzdrygam.
Takie "otarcie" się (prawie) o śmierć (jak to dramatycznie brzmi, lol) uświadomiło mi jak bardzo chcę żyć. Od piątku staram się brać od życia jak najwięcej i każdy kolejny dzień przeżyć z uśmiechem na ustach.
Ostatnio zanim coś zrobię albo powiem myślę dwa razy. Nie chcę mi się już nikogo przepraszać, ani patrzyć jak ktoś przeze mnie płacze. Nie mam już po prostu na to siły.
Byłam dzisiaj na torach - praktycznie opuszczone miejsce. Pociąg przejeżdża raz na "ruski rok".
Zawsze narzekałam, że mieszkam w "wypizdowie", ostatnio jednak zaczynam to doceniać. Mam gdzie pójść, przemyśleć sobie parę rzeczy i nikt mi nie przeszkadza.
Dziecko się pochwali swoim cudnym miejscem! Mam zamiar wstawić zdjęcia. Właśnie "zamiar" XD. Jeszcze nigdy tego nie robiłam, looool :D. Mam nadzieję, że mi się uda *trzyma kciuki*
Dooobra, chyba się udało XD.
No w sumie chyba tyle chciałam napisać *łii* Pierwsza notka już za mną! :D
Właśnie! Taleja ma prośbę - jak ktoś ma jakiekolwiek linki do yaoi z Dir En Grey to podeślijcie mi w komentarzach, albo na gadu *maślane oczka*.
Ano i klawiatura nie gryzie :p
A tytuł notki wziął się stąd - http://www.youtube.com/watch?v=OT8QT4BEOTo :3
"Shame, such a shame
I think I kind of lost myself again
Day, yesterday
Really should be leaving but I stay"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz